strona główna mapa serwisu kontakt szukaj
Dane teleadresowe Urzędu Miasta
09.02.2012
14:04Anna
URZĄD MIASTA
07-300 Ostrów Mazowiecka
ul. 3 Maja 66
Centrala 29 679 54 50
Tel. sekretariat 29 679 54 55 lub 56
Fax. 29 679 54 22
e-mail: poczta@ostrowmaz.pl
Co kryje teczka „Bolesława”?
14.04.200914:07
Dokumenty z teczki. Z lewej notatka służbowa Gadomskiego, od której wszystko się zaczęło
W ostatnich dniach marca burmistrz Mieczysław Szymalski otrzymał z IPN-u pokaźny plik dokumentów (w sumie kilkaset kartek), składających się na słynną już teczkę TW „Bolesława” poszerzoną o dokumenty prokuratorskiego dochodzenia w sprawie jego oświadczenia lustracyjnego.
Przede wszystkim znajduje się w niej udokumentowany przebieg procesu lustracyjnego prowadzonego przez ipeenowskiego prokuratora od sierpnia ub. roku. Są tutaj między innymi zapytania do wszystkich oddziałów IPN-u w kraju o to czy w ich archiwach znajdują się jakieś wzmianki o Mieczysławie Szymalskim oraz negatywne odpowiedzi z tych instytucji. Każdy dokument został sporządzony w kilku egzemplarzach więc objętość teczki wzrosła niewspółmiernie do jej zawartości merytorycznej. Są także informacje o funkcjonariuszach SB zamieszanych w sprawę, przebieg ich służby oraz protokoły przesłuchań przez prokuratora. Jest również arcyciekawa instrukcja dla funkcjonariuszy SB o metodach i sposobach pozyskiwania informatorów, między innymi tak „finezyjnych” jak szantaż, zastraszanie, kompromitowanie itp.
Brak jest natomiast podstawowych informacji mogących udowodnić jakąkolwiek współpracę, mie ma najmniejszego świstka z podpisem Mieczysława Szymalskiego potwierdzającym jego zgodę na współpracę. Jedynym dokumentem na którym widnieje „parafa” burmistrza jest oświadczenie lustracyjne sprzed dwóch lat, w którym stwierdza, że nigdy nie współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa. Jest także pismo wojewody informujące, że burmistrz Szymalski złożył w ub. roku po raz drugi oświadczenie lustracyjne wypełniając tylko część „A” ( o braku współpracy). Część „B” oświadczenia składały jedynie osoby, które kiedyś taką współpracę podjęły. Skąd zatem, mimo wspomnianych braków, wzięła się informacja o agenturalnej przeszłości Mieczysława Szymalskiego? Źródeł należy szukać w notatkach i raportach SB z początku marca 1980 roku.
Pewne światło rzucają tutaj wyjaśnienia składane przed prokuratorem przez byłego naczelnika wydziału IIIA (ochrona gospodarki narodowej), a potem wydziału III (walka z opozycją) WUSW w Ostrołęce – wówczas majora Romana Sołygi (starzy „solidarnościowcy” powinni pamiętać go z okresu stanu wojennego). Wydział IIIA zajmował się wówczas akcją „Semafor” w PKP. Jej częścią składową była sprawa o kryptonimie „Podkład” prowadzona w zakładach nasycania podkładów kolejowych. Ostrowską nasycalnią „opiekował się” podwładny Sołygi por. Józef Gadomski, który w raporcie ubolewa, że SB nie ma w tym zakładzie swojego informatora. Gadomski w raporcie wspomina o rozmowie którą przeprowadził 5 marca 1980r. z dyrektorem nasycalni. „…Zapytałem między innymi o pracowników na stanowiskach ważnych dla cyklu produkcji tj. kierowników, mistrzów itp.” Jednym z nich był Mieczysław Szymalski. Dyrektor nie miał do niego żadnych zastrzeżeń i chętnie poinformował, że „…jest dobrym pracownikiem, potrafi zmobilizować załogę do pracy, a w życiu prywatnym zachowuje się nienagannie. (…) …w ostatnim czasie przeprowadzono z nim rozmowę odnośnie wstąpienia do partii. Propozycji nie przyjął nie podając przyczyn swojego stanowiska”. I może ta bezpartyjność była jedną z przyczyn zainteresowania się bezpieki Mieczysławem Szymalskim? Wspomniana wcześniej instrukcja zabraniała bowiem pozyskiwania informatorów i TW spośród członków partii bez zgody I sekretarza KW PZPR lub kierownika właściwego wydziału KC. W efekcie Gadomski zaproponował podjęcie próby pozyskania Mieczysława Szymalskiego na TW, a Sołyga wyraził zgodę. Według niego rozmowa mająca na celu rozpoznanie potencjalnego kandydata dotyczyła jakichś nieprawidłowości w produkcji podkładów spowodowanych złą jakością drewna oraz ochrony środowiska. W dalszych raportach Gadomski twierdzi, że udało mu się zwerbować nowego TW, któremu nadał pseudonim „Bolesław”. Brak jest jednak w teczce wymaganego przez instrukcję zobowiązania do współpracy, brak raportów, pokwitowań itp. Sołyga wyjaśnia, że polecił Gadomskiemu aby po otrzymaniu od TW informacji na piśmie, pobrał takie zobowiązanie i ustalił system łączności. Takich dokumentów także nie ma! Potem Sołyga zajął się zwalczaniem opozycji i nic więcej o tej sprawie nie wie. Nie wyjaśni jej już też i sam Gadomski gdyż nie żyje od 2005 roku, ani jego bezpośredni przełożony kpt Janusz Karpiński (zmarł w 2007r.). Roman Sołyga przypuszcza, że jeśli w aktach nie ma zobowiązania, to TW mógł odmówić kontaktów z SB.
Mieczysław Szymalski ze swoja teczką
A może było i tak, że to funkcjonariusz SB stworzył sobie fikcyjną sieć informatorów aby wykazać się przed zwierzchnościa inicjatywą, operatywnością i skutecznością, za które otrzymywał konkretne korzyści? O takich praktykach wspominał zresztą Czesław Kiszczak, a Józef Gadomski był wielokrotnie nagradzany i wyróżniany.
Mieczysław Szymalski od początku całej „aferki agenturalnej” twierdził, że nie miał nigdy kontaktów z SB, poza wspomnianą rozmową na tematy produkcyjne. I dlaczego nie wierzyć jemu, lecz jakimś wątpliwej wiarygodności papierom, którym zresztą nie dał wiary prokurator z IPN-u? Pytań nasuwa się zresztą więcej. Dlaczego to byli funkcjonariusze SB mają być dzisiaj jedynymi sprawiedliwymi, uprawnionymi do wystawiania świadectw moralności nierzadko swoim ofiarom? Dlaczego wielu byłym dyrektorom, szefom zakładów i instytucji, którym nie zakładano teczek TW, nikt nie ma za złe, że tak chętnie informowali SB o pracownikach? W każdym innym przypadku już mówiono by o kapusiach, donosicielach, agentach. A tymczasem oni są dzisiaj szanowanymi działaczami, biznesmenami lub szacownymi emerytami, podobnie zresztą jak wielu byłych funkcjonariuszy SB. ( Andrzej Mierzwiński)