Piknik Rodzinny w Ostrowi Mazowieckiej
17.09.201310:30
Katarzyna
15 września w godzinach popołudniowych odbył sie piknik, który był świetną okazją do zabawy. Nie zabrakło atrakcji oraz niespodzianek.
Chociaż już dawno po wakacjach i większość niechętnie, bo niechętnie, ale myśli raczej o szkole, to jednak chwila na wspólne niedzielne świętowanie musi być. Parafia Chrystusa Dobrego Pasterza we współpracy z Urzędem Miasta w Ostrowi Mazowieckiej, zorganizowali Rodzinny Piknik w Ogródku Jordanowskim. Lokalne władze kościelno – państwowe, w osobie ks. Dziekana Kanonika Mirosława Mierzejewskiego i Pani Burmistrz Danuty Janusz, powitały wszystkich gości i otworzyły wspólne spotkanie rodzinne.
15 września w godzinach popołudniowych był świetną okazją do zabawy i rozrywki, wspólnego pośpiewania i włączenia się w różne konkursy i gry, do dopingowania, między rodzinnego i koleżeńskiego porozmawiania.
Ogromną frajdą dla najmłodszych była dmuchana zjeżdżalnia zamek, wozy bojowe Straży Pożarnej i Policji, psy tropiące i łódka ratownicza, kolorowe makijaże na twarze i te nieco poważniejsze dla mam, mydlane bańki, wata cukrowa i obwarzanki, kucyki koniki i kolorowe baloniki. Służba Sanepidu posprawdzała ciśnienie w żyłach i pojemność płuc. Tatusiowie rozegrali zacięty mecz piłki nożnej ze swymi pociechami, a mamy zajęły się dopingami. Potem wspólne konkurencje dla całych rodzin: dzieciaki biegi w woreczkach, mamusie rzucały w kukłę męża wałeczkiem, tatusiowie wyciskali swe siódme poty podnosząc znaczący odważnik na ilość. Wspólne chodzenie na nartach i lina do przeciągania.
Jednak największą popularnością cieszyli się strongmani amatorzy. Główny sędzia mistrz Świata i Europy w kulturystyce pan Waldemar Nol, jak podkreślił: „Ostrów zawsze silna była w sportach siłowych, choćby w podnoszeniu ciężarów”, i nie zawiódł się. Najmłodsi do 15 lat okazali się wyjątkowo wytrzymali i sprawni, ci do 18 lat waleczni i nadzwyczaj ambitni, a po wyżej 18 lat, to już herosi budzący podziw i zastanowienie, skąd w nich taka siła, wytrzymałość i zaciętość.
Można było pośpiewać i potańczyć, religijna nutka dla Boga i ługi bugi dla młodych, śpiew pielgrzymkowy i retro dla najstarszych parafian. Do tego bigosik, grochówka, jakaś parówka i grilowane pętka kiełbasy. A na koniec niebo się rozświetliło, bo ognie poszły w górę, mgłę rozrzedziły i ten rodzinny świąteczny dzień zwieńczyły.
Wszyscy zadowoleni, nieco zmęczeni, wracali do domów. Dało się słyszeć, że fajne spotkanie. Oby więcej takiego rodzinnego świętowania.
ks. Jan