„Ostrowianka” nabiera rozpędu

18.06.200700:00

Niemal każdy tydzień przynosi nowe i coraz lepsze wiadomości o Wielobranżowej Spółdzielni Socjalnej „Ostrowianka”. Ostatnio przedsiębiorcze spółdzielczynie uruchomiły własną szwalnię i niewykluczone, że już niebawem to one będą dawały pracę innym.

Pomysł założenia spółdzielni socjalnej zakiełkował około roku temu. – Narodził się on właściwie z nikąd. Była to chęć zrobienia czegoś, czego jeszcze nie ma - mówi prezes WSS „Ostrowianka” Bożena Sikorska, pomysłodawczyni całego przedsięwzięcia. Wkrótce dołączyły do niej: Czesława Grabowska, Małgorzata Domalewska, Małgorzata Rutkowska, Maria Zawistowska, Krystyna Tyszka, Hanna Świerczewska i założyły spółdzielnię. Razem przezwyciężały trudny okres organizacji i poszukiwania funduszy na uruchomienie firmy. – Trudności ze zdobyciem środków tylko nas zdopingowały. Z pomocą pospieszył właściciel przedsiębiorstwa Metro, Władysław Mierzejewski, który zaoferował pracę przy sortowaniu plastikowych odpadów dziesięciu najbardziej potrzebującym członkiniom spółdzielni i już dzisiaj dziewczyny dostaną pierwszą wypłatę. Umowa została podpisana na pół roku. Po wielu miesiącach udało nam się wreszcie zdobyć pieniądze na rozruch. Napisałyśmy projekt na stworzenie stanowisk pracy i dostałyśmy grant w wys. 20 tys. złotych – opowiada Bożena Sikorska..
Za zdobyte w ten sposób pieniądze wynajęły lokal, zakupiły maszyny do szycia (używane, bo na nowe nie byłoby je stać), wyremontowały pomieszczenie, doprowadziły do niego „siłę” i piątego czerwca została przecięta wstęga w drzwiach prowadzących do nowej pracowni krawieckiej przy ulicy Batorego (budynek Cechu). Najważniejsze jednak, że zawarły umowę z firmą Łuksja z Łukowa. – Jest to firma która istnieje na rynku już od 30 lat i produkuje głównie na eksport. Będą nam przysyłali skrojone już  elementy spódnic, spodni, bluzek itp, a my będziemy je szyły i odsyłały im gotowe wyroby. Dziewczyny z Ostrowianki widzą także szansę dla siebie w szkolnych mundurkach. Podjęły juz pierwsze rozmowy z ostrowskimi szkołami, ale jak mówią, to jeszcze daleka droga. Na razie poszukują osób potrafiących już szyć lub chcących przyuczyć się do tego zawodu. – Nauczymy szyć! Będziemy prowadziły szkolenia i nauczymy zawodu – tryska optymizmem wiceprezes spółdzielni Małgorzata Domalewska i aby pokazać, że jest to możliwe, zaprasza oficjalnych gości do maszyny. Przyspieszony kurs krawiectwa przechodzą kolejno; wójt Waldemar Brzostek, z-ca kierownika PUP Zdzisław Staniaszek, szefowa miejskiej promocji Brygida Mościcka, właściciel firmy Metro Władysław Mierzejewski i kolejny przedstawiciel PUP Tomasz Kołodziejczyk. No, mundurka to pewnie jeszcze by nie uszyli, ale ściegi wychodziły im już prawie proste.

Bożena Sikorska jest optymistką

Szwalnia nie wyczerpuje pomysłowości spółdzielczyń. Oferta, którą przygotowują dla potencjalnych zleceniodawców jest znacznie bogatsza i zróżnicowana. – Możemy robić wszystko: sprzątać, myć okna, opiekować się osobami starszymi, niepełnosprawnymi lub chorymi, sprzątać miejskie chodniki. Poszukujemy ludzi do pracy. – twierdzi Bożena Sikorska. Początkowo spółdzielnia będzie proponowała pracę na umowę zlecenie lub o dzieło, ale po trzech miesiącach możliwa będzie już umowa na czas określony, na przykład na pięć lat. Trzeba przyznać, że ich optymizm jest zaraźliwy, co chyba dobrze wróży całemu przedsięwzięciu. Do tej pory otrzymały już pomoc z miasta, starostwa, od osób prywatnych. Czasem były to używane meble, ale także komputer czy pieniądze, za które kupiły niezbędne wyposażenie biurowe. Poszukują teraz szafek tzw. bhp-owskich i nade wszystko zleceń. Na razie ich biuro przy ul. Batorego działa tylko w godzinach 9.00-11.00 i 15.00-16.00, ale Bożena Sikorska nosi się z zamiarem odejścia z Kamy i zajęcia się wyłącznie spółdzielnią. Uroczyste przecięcie wstęgi w nowej szwalni zakończył toast za pomyślność, oraz życzenia aby te wszystkie plany zakończyły się sukcesem.

AM