strona główna mapa serwisu kontakt szukaj
Dane teleadresowe Urzędu Miasta
09.02.2012
14:04Anna
URZĄD MIASTA
07-300 Ostrów Mazowiecka
ul. 3 Maja 66
Centrala 29 679 54 50
Tel. sekretariat 29 679 54 55 lub 56
Fax. 29 679 54 22
e-mail: poczta@ostrowmaz.pl
Wojna o ciepłownię
20.03.200800:00
Zresztą nawet ta skromna wiedza przypomina nierzadko odbicie w krzywym zwierciadle, gdyż przez lata była ona „naginana” do doraźnych potrzeb (na przykład wyborczych). W efekcie część spółdzielców uważa, że to miasto chce „zrobić skok” na ich majątek, podczas gdy wielu mieszkańców jest zdania, że ciepłownia jest całkowicie miejska i Spółdzielni nic się nie należy.
Andrzej Mierzwiński - Panie burmistrzu, zacznijmy może od początku? Kto tę ciepłownię wybudował i za czyje pieniądze?
Mieczysław Szymalski – Ciepłownia została wybudowana w latach siedemdziesiątych dla potrzeb największego w mieście osiedla mieszkaniowego przy ulicach Kościuszki i Widnichowskiej. Nie była to inwestycja zrealizowana z funduszy Spółdzielni, lecz za pieniądze państwowe, czyli nas wszystkich. Tak to się wtedy odbywało.
A.M. – A czyj był grunt?
M.S. – Spółdzielnia jest jego wieczystym użytkownikiem.
A.M. – Sytuacja wydaje się więc jasna. Jak w takim razie doszło do konfliktu?
M.S. – W kilka lat po utworzeniu nowych województw, ciepłownię przejęło Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej i taki stan utrzymał się do chwili reformy samorządowej. Ustawa z marca 1990 roku nałożyła na samorządy obowiązek zapewnienia mieszkańcom dostaw między innymi wody i ciepła jako zadań własnych gminy. Następnym krokiem było przekazanie przez wojewodę tych instytucji, które były niezbędne do zabezpieczenia potrzeb mieszkańców. Wtedy ciepłownia została przekazana miastu czyli skomunalizowana. Dokonano tego jednak niezbyt starannie. Wiele gmin skomunalizowało zarówno grunty jak i znajdujące się na nich budynki. W Ostrowi jednak zrobiona tak jedynie z zabudowaniami ciepłowni, „zapominając” chyba jakoś o gruncie. I od tego zaczęły się przysłowiowe schody. Gdy w latach 1996-97 chcieliśmy zmodernizować ciepłownię z uwagi na bardzo dużą emisję dwutlenku węgla do atmosfery, Spółdzielnia, która była (i jest nadal) wieczystym użytkownikiem gruntu, nie wyraziła zgody. A bez tej nie można otrzymać pozwolenia na budowę. Zresztą zaczątki konfliktu rodziły się już wcześniej. Wtedy ceny za ciepło ustalane były w uzgodnieniu ze Spółdzielnią, która chciała o nich współdecydować i zaproponowała spółkę, w skład której weszliby i jej przedstawiciele. Przystaliśmy na to, a wówczas w Spółdzielni zmieniono całkowicie zdanie i zażądano zwrotu ciepłowni.
A.M. – Dlaczego miasto nie podjęło prób uregulowania spraw własnościowych? Może należało zaproponować Spółdzielni jakieś odszkodowanie za grunt?
M.S. – Ależ tak właśnie chcieliśmy zrobić i początkowo wydawało się, że wszystko zostanie załatwione polubownie. W porozumieniu ze Spółdzielnią został już przygotowany katalog uzgodnień, miasto miało zapłacić 500 tys. złotych odszkodowania, przejąć grunt i sprawa byłaby uregulowana. Był przygotowany nawet akt notarialny, ale w dniu, w którym wraz z burmistrzem Brzózką mieliśmy go podpisać ze Spółdzielnią, ta nagle wycofała się z wcześniejszych ustaleń. W tym czasie zmieniało się tam wielu prezesów.
A.M. – To może należało przekazać tę ciepłownię Spółdzielni? Byłoby to chyba lepsze niż taki stan niepewnej tymczasowości.
M.S. – Wspomniałem już wcześniej, że dostarczanie ciepła mieszkańcom należy do zadań własnych miasta. Załóżmy hipotetycznie, że ciepłownia jest spółdzielcza i nagle następuje przerwa w dostawie ciepła. Mieszkańcy nie pójdą wówczas z awanturą do prezesa ale do burmistrza miasta. To my musimy zabezpieczyć energię cieplną wszystkim mieszkańcom, zarówno spółdzielcom, jak i pozostałym. Trzeba bowiem podkreślić, że ciepłownia przy ul. Lipowej dostarcza ciepło nie tylko mieszkańcom Spółdzielni „Nasz Dom”, ale także innym użytkownikom, którzy stanowią 55% jego odbiorców. Zresztą chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt. Pracuję w Urzędzie Miasta już 15 rok i pamiętam, że poprzednie Rady Miasta, w skład których wchodzili także radni wybierani przez mieszkańców osiedli spółdzielczych, także stały na stanowisku, aby miasto zapłaciło Spółdzielni odszkodowanie, ale pozostało jedynym właścicielem ciepłowni.
A.M. – Panie burmistrzu, czy od roku 1990 miasto ponosiło jakieś koszty związane z utrzymaniem i funkcjonowaniem ciepłowni?
M.S. – Oczywiście, z budżetu miasta poszły na to ogromne pieniądze. Wymieniliśmy kotły, został wybudowany komin. Ten komin był zresztą kolejną sprawą sporną ze Spółdzielnią, ale z uwagi na bezpieczeństwo mieszkańców wojewoda wydał decyzję o jego budowie.
A.M. – Jak w takim razie wygląda obecnie sytuacja z tą nieszczęsną ciepłownią?
M.S. – Ciepłownia jest spółką miejską (miasto jest jedynym jej właścicielem), a sprawa znajduje się w sądzie. Sedno sporu polega bowiem na tym, że dzisiaj nie można jednoznacznie określić co do kogo należy. Próbowano już to wielokrotnie rozstrzygnąć, ale sami nie ustalimy co jest czyje, bo nie ma na to jednoznacznych dokumentów. Dlatego weszliśmy na drogę sądową i to sąd powinien określić jakie składniki należą do miasta, a jakie do Spółdzielni. Jeśli to zostanie ustalone, będzie powołany rzeczoznawca, który dokona ich wyceny i my tę cenę zapłacimy. Obecnie postępowanie przed sądem zostało zawieszone w nadziei, że się dogadamy. My nadal chcemy załatwić ten przedłużający się konflikt w sposób polubowny i szybki. W ubiegłym roku zadeklarowaliśmy, że miasto zapłaci Spółdzielni 2mln złotych odszkodowania za grunt.
A.M. – No i…?
M.S. – Okazuje się, że teraz Spółdzielni nie interesuje odszkodowanie lecz udziały w nowej spółce, którą oni proponują. Zgodnie z tą propozycją w jej skład wchodziliby przedstawiciele miasta i Spółdzielni. A dlaczego nie inni użytkownicy, którzy też z pewnością chcieliby mieć w niej swoje udziały?
A.M. – A dlaczego by nie? Co widzi Pan złego w takiej spółce?
M.S. – Widziałem w Austrii taką sytuację gdy sprywatyzowano usługi komunalne, ale już po roku wrócono do koncepcji spółki komunalnej czyli takiej jaką obecnie mamy u nas. Jeśli chodzi o takie podstawowe usługi jak: woda, kanalizacja, ciepło i wywóz śmieci, nie ma lepszego gwaranta aniżeli miasto. Zresztą stanowisko Rady Miasta z 6 lutego tego roku również jest takie aby miejskiej spółki, jaką jest Zakład Energetyki Cieplnej, nie rozdrabniać i nie rozdzielać. Powinien być jeden właściciel i tym właścicielem powinno być miasto, które gwarantuje ponadto korzystne ceny za ciepło, a nie wiadomo jakie byłyby one w wypadku spółki z wieloma udziałowcami.
A.M. – Czy miasto jest rzeczywiście takim „żelaznym” gwarantem? Wyobraźmy sobie, że po wyborach zmieni się układ w Radzie Miasta i nowi radni na przykład z czymś przeinwestują. Miasto wpadnie w długi, będzie szukało pieniędzy i sprzeda ciepłownię. Jaka jest gwarancja, że coś takiego nie nastąpi?
M.S. – Niczego nie można wykluczyć, ale przy Radzie Miasta składającej się z przedstawicieli wszystkich mieszkańców, takie ryzyko jest minimalne. Można jednak odwrócić pytanie, czy nie postąpiłaby tak Spółdzielnia gdyby była właścicielem i wpadła w długi. Uważam, że gwarancja miasta jest zdecydowanie większa gdyż ono nie może zbankrutować. Poza tym samorząd ma znacznie większe możliwości pozyskiwania środków na modernizację i przebudowę ciepłowni z funduszy krajowych oraz unijnych.
A.M. – A co będzie jeśli nie uda się rozstrzygnąć tego sporu możliwie szybko? Ostrowska ciepłownia nie należy chyba do najnowocześniejszych.
M.S. – Ciepłownia na Lipowej to już jest archaizm i ma niewielką wartość. Ona jest jeszcze na miał węglowy i wymaga gruntownej modernizacji. Bez zgody Spółdzielni nie możemy jednak nic w niej zrobić. Dlatego też przy okazji inwestycji jaką jest Centrum im. Jana Pawła II, budujemy tam nowoczesną kotłownię, która w okresie letnim będzie dostarczała ciepłą wodę dla całego miasta. Gdyby nie udało się rozstrzygnąć konfliktu, a europejskie przepisy ekologiczne okażą się nieubłagane, dołożymy tam następny kocioł aby zabezpieczyć ciepło naszym mieszkańcom.
A.M – Dziękuję za rozmowę.
(Rozmowę przeprowadził Andrzej Mierzwiński)